poniedziałek, 23 kwietnia 2012

I wish that I was born a thousand years ago

Zjadłam dzisiaj sporo, a mimo to czuję się lżejsza i szczuplejsza. Dziwne. Naprawdę. A zjadłam dzisiaj: jajko na twardo, rogalika z jabłkami, 1 miniaturową bułeczkę o średnicy, może 5 - 6 cm, brzoskwiniowy jogurt, kilka pieczonych ziemniaków i kilka małych wafelków. Dużo. W ogóle, nie dietowo. A jakoś tak, mam płaski brzuch i dobrze się czuję. 
A ćwiczyłam, jak na razie: 100 skoków na skakance, A6W, 40 podnoszenia nóg w leżeniu (ćw. na brzuch), 50 półprzysiadów, 100 brzuszków, 50 ćw. na pośladki, 50 pół-brzuszków, po 50 dwóch innych ćwiczeń na pośladki. Jak na mnie to niewiele. Zazwyczaj robię więcej wszystkiego. I takie to aż nienormalne, że dobrze się czuję. Oczywiście dalej uważam, że jestem gruba, ale po prostu czuję się lżej. Ale muszę się jednak o wiele bardziej postarać. Vicious, Vicious, babo, do roboty!
Piosenka do posłuchania: Heroin. Zachęcam, naprawdę. 



środa, 18 kwietnia 2012

we can burn brighter than the Sun

Także. Więc. No. 
Jem niby mniej. Ćwiczę. Ale to ciągle za mało, żeby schudnąć, tyle ile mi potrzeba. Tym bardziej, że nie mam możliwości zważenia się, a głupio mi u kogoś, jak jestem w gościach, zapytać Hej, gdzie masz wagę? Bo ostatnio bywam u takich ludzi, których wagi w łazience nie znajdziesz. Wrr! A nie mam czasu ciągle się mierzyć, zwyczajnie nie mam na to czasu. Muszę upomnieć moich rodziców, żeby kupili wreszcie nową wagę, bo sama niestety pieniędzy nie mam. 
Mimo wszystko, czuję się szczuplejsza, co jest dziwne, bo jestem tak samo tłusta jak byłam wcześniej. Muszę się bardziej starać i wziąć wreszcie do roboty. 

niedziela, 15 kwietnia 2012

so let's set the world on fire

Przeniosłam się z onetu, który jest tak tragiczny, że aż płakać się chce. 
W każdym razie. Rozchodzi się o to samo, co zwykle. Biedna mała dziewczynka próbuje schudnąć. Próbuje i próbuje i coś nie wychodzi. Mam nadzieję, jednak, że w końcu znajdę na tyle silną motywację, że zrzucę cały ten balast, który mnie gnębi. 
Strasznie boli mnie fakt, że ja tak bardzo bym chciała schudnąć, ale czuję się całkowicie bezsilna. Święta minęły, ale ja jeść nie przestałam. Przestałam za to ćwiczyć. Czuję się fatalnie, na pewno przytyłam i wyglądam gorzej. Wagi dalej nie mam. Jestem beznadziejna.
Nie pisałam, bo się wstydziłam. A tak straszliwie mi zależy. Wszędzie dookoła mam motywację, ale po prostu nie umiem. Nie umiem długo wytrzymać na diecie. Kiedyś mi się to udało, nie wiem, czemu teraz tak chujowo mi idzie. Co mam powiedzieć? Że chcę? Że od jutra? Znowu?