Ćwiczyłam dzisiaj i prawie umarłam z gorąca. Nawet kiedy otwieram okna i drzwi próbując zrobić przeciąg, nic to nie daje, gorące powietrze jeszcze wszystko pogarsza. Masakra. Najchętniej popływałabym w zimnej wodzie, ale w pobliżu nie ma żadnego zalewu, basenu ani w ogóle żadnej wody, a nie wyobrażam sobie jazdy rowerem kilkanaście kilometrów w tym upale.
Co do jedzenia, właściwie nie mam na nic ochoty. Zjadłam sobie dzisiaj śliwkę i jabłko, chyba by mnie to zabiło jakbym miała teraz zjeść coś na gorąco.
Pomierzyłam się dzisiaj, zmierzę się też w poniedziałek za tydzień i wtedy napiszę porównanie tych wymiarów. Mam nadzieję, że coś się zmieni.
Czytam: Jerzy Kirchmayer Powstanie Warszawskie
Oglądam: Glee
Słucham: Dezerter Kto