wtorek, 29 maja 2012

siedzą na ławeczkach i ryczą do siebie

2 kromki ciemnego chleba, jogurt, słodka bułka, 6 kostek czekolady, baton z płatków śniadaniowych.
Zjadłam dzisiaj dużo, wiem, ale nie mam wyrzutów sumienia, bo jak na siebie, to ćwiczyłam dużo. Znalazłam sobie świetne ćwiczenia w internecie, ogólnorozwojowe i dla mnie - bardzo męczące. Wystarczyło mi 10 minut, żebym się zmęczyła. Ćwiczyłam ponad 20, a oprócz tego robiłam jeszcze trochę innych rzeczy. Tak więc, co do ćwiczeń:
- 20 minut ćwiczeń ogólnorozwojowych, taki fitness
- A6W
- 100 brzuszków
- 50 powtórzeń ćw. na pośladki nr 1 i 50 powtórzeń innego ćwiczenia na pośladki nr 2
- 50 powtórzeń ćw. na biodra
- 50 powtórzeń podnoszenia nóg na mięśnie brzucha
- 20 powtórzeń ćw. na mięśnie skośne brzucha 
- 30 półprzysiadów
- 60 powtórzeń ćw. na nogi 
- 50 półbrzuszków
Także mimo tego jedzenia, jestem z siebie zadowolona. 
Spytałyście, dlaczego nie widziałam się już więcej z tym chłopakiem. Hm, bo poznaliśmy się na imprezie, popiliśmy, była nas większa grupa, ale tak jakoś wyszło, że zostaliśmy tylko we dwójkę no i bardzo przyjemnie spędziliśmy czas, po czym ja, tak właśnie ja, nie minęło 15 minut i zaliczyłam kompletnego zgona, urzygałam się, narobiłam sobie wstydu, no i to byłby koniec tej znajomości trwającej bodajże 3 godziny.
Dzień 3 wyzwania: Zdjęcie, które cię inspiruje.
Są całe masy takich zdjęć, ciężko mi wybrać to jedno jedyne. Każde jest dobre. Codziennie wrzucam inspirujące mnie zdjęcia. Dzisiaj takie na przykład: 

poniedziałek, 28 maja 2012

all my love

Dzisiaj miałam fatalny dzień, naprawdę fatalny. Ledwo skończyłam brać antybiotyk, pojawił się nowy problem. Dostałam dzisiaj w szkole tak niesamowicie bolesnego okresu, że prawie się przewróciłam. Musiała po mnie przyjechać mama. Kiedy wróciłam do domu, położyłam się spać i nie zrobiłam właściwie nic pożytecznego, jedynie to co ćwiczyłam rano. Nie mam siły, naprawdę. Jeden plus jest tego tylko - zjadłam dziś jedynie kromkę ciemnego chleba. 

Jednakże ogólnie ten dzień był nieudany. Zawaliłam fizykę i chemię. A tak zależało mi na czerwonym pasku, tak bardzo mi zależało. A teraz już za późno, bo nie dam rady się poprawić. Brakuje mi czterech ocen. Oczywiście będę się starać, ale wątpię czy coś z tego wyjdzie. Tym bardziej, że w tym roku to moja ostatnia szansa, bo od września zaczynam klasę maturalną i poodpadają mi niektóre przedmioty, więc wtedy już na pewno nie wyciągnę na pasek. A szkoda. 

A co najbardziej żenujące - cały czas myślę o NIM. To chore. Chore. Jeden wieczór z chłopakiem spędziłam, i to całe miesiące temu i za cholerę nie mogę wyrzucić go z głowy. 

Dzień 2 wyzwania: Twój cel.
Mój cel jest niesprecyzowany. Wyznaczyłam sobie kilka, całą długą listę celów, które chciałabym osiągnąć. I nie obejmują one tylko wagi, ale wiele różnych rzeczy, które chciałabym w sobie zmienić.
A cel wagowy. Kiedyś było konkretnie 45 kg. Dzisiaj - maksymalnie 50 kg. Zadowoli mnie już 50 kg, podejrzewam, że nie dam rady zejść do 45 kg, chciałabym chociaż 47, 48. To tak samo ładne liczby.

Słucham: Led Zeppelin All my love
Czytam: Michał Bułhakow Mistrz i Małgorzata



niedziela, 27 maja 2012

mirror, mirror on the wall

Skończyłam wreszcie jeść antybiotyk. Uff. Koniec z koniecznymi trzema posiłkami dziennie, mama już nie będzie mnie pilnować. Także jutro mogę się skupić na sobie, nie na lekach.
W ogóle, znalazłam sobie nową motywację, thinspirację największą najprawdopodobniej ze wszystkich jakie dotychczas miałam. Ta dziewczyna chodziła do mojej szkoły, nie wiem nawet co takiego ma w sobie, ale jest tak fantastycznie oszałamiająca, że aż brak słów. Nie jest wyjątkowo piękna, nie jest chuda, szczuplutka - tak, ale nie chuda. Nie znam jej osobiście, ale po prostu niezwykle mnie motywuje do działania. Wydaje mi się, że głównym powodem jest fakt, że ma kontakt z NIM. A On to taki ktoś, z którym, hm, miałam kiedyś przyjemność. I to było cudowne, gdyby nie fakt, że niedługo po tym, zaczęłam wymiotować. No tak, zdarza się. A On tak strasznie mi się podoba!  I wszystkim dookoła się podoba. I sam On też mnie motywuje. Bo tak sobie myślę - taki boski chłopak nie mógłby, nie chciałby mieć kogoś takiego jak ja. Tak szczupły, pięknie zbudowany, przystojny ktoś nie chciałby mnie. Chciałby kogoś takiego jak Ona. I dlatego Ona jest tak wspaniała dla mnie.
Wydrukowałam sobie moje ulubione, najbardziej inspirujące zdjęcia i będę je oglądać cały czas. 
Od mojego ostatniego wpisu nie poczyniłam żadnego postępu, tak więc czuję się wręcz zobligowana, żeby moje wyzwanie rozpocząć raz jeszcze. Bo sensu by nie miało dopisywanie teraz pięciu zalegających dni. 
Dzień 1: Twój wzrost i waga. 
171 cm i 67 kg. 
Jak już wspominałam ostatnio, mojej wadze nie można do końca wierzyć, ale to mój jedyny punkt zaczepienia. 


wtorek, 22 maja 2012

napiętnowany marzeniami

Przytargałam swoją starą wagę z piwnicy, ale ona źle waży. Tak więc zaokrągliłam sobie do 67 kg. Nie ufam tej wadze, ale to mój jedyny punkt zaczepienia.
Dzisiaj znalazłam sobie jakieś filmiki z ćwiczeniami i tak się przy nich przyjemnie zmęczyłam, naprawdę, aż miło. Niecała godzina mi na to zeszła. Mimo to, będę jeszcze dzisiaj ćwiczyć wszystkie takie skromniejsze ćwiczenia, różne brzuszki etc. 
A najgorsze jest to, że muszę jeść. Jestem chora, mam zapalenie oskrzeli i zatok, a antybiotyk muszę brać trzy razy dziennie po jedzeniu, więc konieczne są jakieś trzy posiłki :/ 
Ostatnio przesadzam z jedzeniem. Dzisiaj na przykład zjadłam sobie słodką bułkę. I po co?
Wakacje coraz bliżej, muszę się zebrać do kupy!

Czytam: Mario Puzo Sycylijczyk
Słucham: Sztywny Pal Azji Wieża radości, wieża samotności
Oglądam: Nosferatu, symfonia grozy 

Dzień 1 wyzwania: Twój wzrost i waga
171 cm i 67 kg.  
Jakaż to ohyda.  


poniedziałek, 14 maja 2012

they disguise it, hypnotize it

Nie ma sensu się zagłębiać w to, co było. Szkoda mi czas marnować.
Dzisiaj: puszka kukurydzy, 2 kromki ciemnego chleba, jogurt, jajko na twardo, trochę zupy pomidorowej. Nie wiem ile to dokładnie kalorii, ale z moich obliczeń wynika, że jednak nie więcej niż 1000. Tą kukurydzą zawaliłam, ale nie mogłam się oprzeć. Uwielbiam. Na pocieszenie siebie dodam, że powstrzymałam się od zjedzenia słodkiej bułki. 
Mało niestety ćwiczyłam, ale głównie dlatego, że bardzo późno wróciłam ze szkoły i po prostu jestem trupem. Ale jeszcze będę ćwiczyć :) Jak na razie zrobiłam A6W, 50 brzuszków, 50 ćw. na pośladki nr 1 (klękam, podpieram się z przodu rękami i podnoszę jedną ugiętą nogę w bok, potem następną, po 50 razy każdą), 50 ćw. na pośladki nr 2 (kręcenie biodrami w leżeniu na plecach z nogami ugiętymi w kolanach), 40 powtórzeń ćw. na brzuch (podnoszenie prostych nóg leżąc na plecach) i 50 półbrzuszków. 
Jestem w sumie z siebie zadowolona pod jednym względem, że zaczęłam wreszcie robić szóstkę Weidera do porządku, nie to co wcześniej i już czuję twardsze mięśnie.
Ale jest druga rzecz, tym razem zła, której w sobie nie znoszę, a mianowicie to, że strasznie dużo piję alkoholu i nie mogę się powstrzymać, nie umiem nie pić, kiedy inni piją. 

poniedziałek, 7 maja 2012

she may be the beuty or the beast

Nie pisałam przez ostatnie dni ze zwykłego wstydu. Byłam u mojej babci, a potem wszystko olałam, w weekend byłam na weselu i wszystko to zaowocowało przytyciem. Widzę to po sobie. Wagi dalej nie mam, więc dokładnie nie mogę tego zweryfikować, ale poznaję po sobie, że jestem grubsza. Czuję się tak bardzo bezsilna. W dodatku dzisiaj chciałam zacząć to wszystko nadrabiać, a już zdążyłam się nawpierniczać, a do ćwiczeń mam takiego lenia, że nie chce mi się nawet ręką ruszyć. A najgorsze z tego jest to, że ja bym tak bardzo chciała schudnąć... 
Zjadłam dzisiaj: 3 kromki razowego chleba, kawałek sernika, jogurt i trochę zupy ogórkowej.
Ćwiczyłam: A6W, 50 brzuszków, 50 ćw. nr 1 na pośladki i 50 nr 2, a także 60 ćw. na brzuch + 50 półbrzuszków i 90 półprzysiadów na palcach.

Oglądam: Teoria Wielkiego Podrywu sezon 4 
Czytam: Mario Puzo Ojciec Chrzestny 
 Słucham: The Cleftones Can't we be sweethearts