niedziela, 28 października 2012

je suis venu te dire

Nie potrafię się zmotywować. Wszystko tak bardzo mnie przytłacza i boli mnie, że nie umiem zebrać się w sobie i wreszcie podołać. Zawsze zaczyna się dobrze, ale potem czar pryska i z powrotem jest beznadziejnie. I próbuję, próbuję, ale zawsze kończę tak samo.  I co mam powiedzieć? Że jutro będzie lepiej? Ależ ja jestem pewna, że nie będzie. Chyba nigdy mi się nie uda.

8 komentarzy:

  1. jeśli jesteś pewna, że nie będzie, to nie będzie. prosty mechanizm :) a co Ci szkodzi znowu próbować? kiedyś w końcu któryś początek będzie tym ostatnim.

    OdpowiedzUsuń
  2. Może źle się do tego zabierasz ? Spróbuj znaleźć jakąś fajną dietę, którą polubisz :)
    Co do zmotywowania się hmm.. to już trudniejsza rzecz.
    Powinnaś na spokojnie jeszcze raz wszystko przeanalizować. Po co chcesz schudnąć , jakie rezultaty to przyniesie itp. Znaleźć punkt oparcia :D taki najważniejszy powód.
    Dasz radę . Trzymam kciuki, że jutro będzie lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Z takim nastawieniem to na pewno Ci się nie uda. Musisz wierzyć w to, że będziesz szczupła i żyć tak, żeby to marzenie się spełniło!

    OdpowiedzUsuń
  4. nigdy nie trać nadziei, że może się udać.
    2 miesiące to kupa czasu, a powiedzmy 1kg tygodniowo zrzucać to niewiele. Weź się w garść, bo szkoda czasu!
    Czas i tak upłynie, a ty zamiast siedzieć i płakać możesz zacząć działać.
    Nie przechodź od razu na głodówki, Jedz śniadania, za to nie jedz późno kolacji, najlepiej po 19 już nic nie jeść. Nie podjadaj między posiłkami. Znajdź jakaś formę ruchu która najbardziej ci odpowiada, albo po prostu oglądając coś w tv rób sobie brzuszki.
    Na prawdę, szkoda czasu na płacz, masz jeszcze 2 miesiące, możesz w tym czasie na prawdę sporo zdziałać.
    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  5. w pełni zgadzam się z dziewczynami powyżej. nie martw się i nie trać nadziei.

    OdpowiedzUsuń
  6. eii.. obudź się i głowa do góry. nie raz pokazałaś, że jak chcesz to potrafisz. zrób to i teraz. czas i tak zleci, więc lepiej go jakoś dobrze zagospodarować, a dobre nawyki szybko wchodzą w krew. trzymaj się ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam dokładnie tak samo. Ale musimy tylko uwierzyć ,że nam się uda! Hmm ale trudno po raz setny wierzyć ,że mikołaj istnieje a codziennie załamywać się ,że wcale go nie ma. Lepiej nie wierzyć, nie ma załamania. Choć w sumie jak jest załamanie to przynajmniej w moim przypadku jest i motywacja do chudnięcia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Mi tez sie nie udaje od dluzszego czasu nic. Ale to nie powód żeby się załamywać, przeciez tylu osoba sie udało, wiem ze to brzmi banalnie, ale i banalnie jest łatwo dojść do celu, jest jeden haczyk nic nie mozesz widziec poza tym. Ja np teraz postawilam sobie motywacje, zejść jak z 10 kg do grudnia, zeby zrobić sobie tatuaż. Potem kolejne 10 do stódniówki. Uda się, musi. Wiesz ja już nawet nie lubie jesc, robie to z przyzwyczajenia bo kiedyś lubiłam, nawet jak mam ataki to już nawet mi to jedzenie nie smakuje, ale jem boo... no jem. sama nie wiem dlaczego? Poooooj eba ne to jest!

    http://properfekcja.blog.onet.pl/ odezwij sie to bedziemy w kontakcie

    OdpowiedzUsuń